Moja lista blogów

środa, 31 października 2012

Koncert



Ooooj, biedni sąsiedzi! Dzisiaj troszkę byłam taka za-uprzejma w uprzejmościach sąsiedzkich, żeby im było niezręcznie zwracać nam uwagę ;]
Ksawek grał na trąbce, flecie, saksofonie, bębenku, pudle, grzechotkach, cymbałkach, klekotkach, do tego włączył śpiew i mnie – do grania wespół.




poniedziałek, 29 października 2012

Kurier,Sam-Sam, Pstryk i Kamikadze

KURIER
Ksawek dziś się bawił w kuriera, jeździł swoją skodą po domu, dzwonił do mnie telefonem (coraz lepiej, sprawniej i sensowniej idą mu telefoniczne rozmowy), potem domofonem, przyjmował podpis i co chwile coś wyciągał ze swojego kartonu pod pachą :D hyhyhy


SAM-SAM
Dziecko w ogóle jest coraz bardziej niezależne. Sam sam sam. Sam się myje, czesze, ubiera, robi herbatę, dla mnie kawkę, piankę, słodzi nawet miesza, składa zabawki, trzyma swoje zakupy w sklepie, wykłada je na taśmę, płaci, nosi mi siatki (te malutkie ;) otwiera drzwi (czasem nogami, jak wózkiem wyjeżdżamy ze sklepu :D).


PSTRYK
Ksawery ostatnio dość znacznie urósł, wszystkie spodnie z podwijanych zrobiły się odwinięte-zbyt krótkie, wszystkie piżamki odkryły brzuch, a niektóre bluzeczki jakby zbyt obcisłe (Mama sprzedała wszystko całkiem sprawnie). Zmierzony okazał się 3-4 cm wyższy niż raptem w wakacje. Waga niestety aż taka szybka nie jest, ale nieśmiało wychyla się za trzynastkę :) Wracając do wzrostu – najbardziej rzucającym się w oczy symptomem zmiany w długości Ksawkowego ciała było nieustanne pstryk pstryk pstryk. Ponieważ włĄczników mamy sporo i to na różnych wysokościach, do większości Smyk nie dostawał. Teraz śmiga jak ta lala. No i ma zabawę przednią.


KAMIKADZE
Następna zabawa to wspinanie się i wychodzenie na wszystkie meble :/ Ku naszemu przerażeniu oczywiście, gdyż nasz kamikadze może i ma sprytne ciało, ale w głowie brakuje czerwonej lampki alarmującej o zagrożeniu.
Syn został przyłapany na różnych wysokościach, na szafach, półkach, blatach, taboretach itd.
I robi też „gwiazdy” tzn. wyłazi na sofy/kanapy, schyla się dotykając rękami siedziska i wyrzuca z lubością kończyny dolne na dywan, lecąc czas jakiś, a w locie nogi te przypominają właśnie robienie gwiazdy.

Poniedziałki a prawo Murphy’ego




Dlaczego zawsze się spotykają...?
Nawet nie chce mi się wracać do tego, co wydarzyło się rano, co mnie obudziło, co działo się potem, a co się nie działo, lawina, po prostu efekt kuli śniegu, było coraz gorzej, coraz gorzej, coraz gorzej...no więc zakupy i humor lepszy. Potem jeszcze wizyta Pana kuriera i udane zakupy nr 2, i już było z górki :)
Na polu ciemno, jakaś śnieżna wichura, Tata ledwo dojechał, Mama zaczęła produkcję świątecznych aniołów. Dziś pierwsza blacha się piekła. 


Za chwilę list do Świętego, potem święta, urodziny Smyka, Sylwester, oczywiście, zakładając, że nie nastąpi armagedon.
Mnie się wydaje, że dopiero szukałam po raz pierwszy idealnego przepisu na masę solną, od której zaczęła się moja przygoda z deku.. ten rok to był jak błysk, mgnienie, chwila, dziura w czasoprzestrzeni. 
Jeśli to prawda, że człowiek z roku na rok starzeje się szybciej, to niewiele mi zostało <lol>

niedziela, 28 października 2012

Pierwszy śnieg, czwarta zima



Tak, to absolutnie niesamowite. Czwarta zima w życiu Smyka.
Dopiero teraz wie, do czego służy śnieg ;).
Dopiero dziś był szał, wariactwo, język na wierzchu (oznaka skupienia i rozemocjonowania) i problemy z zaciągnieciem Ksawka do domu.
Aura średniawa, mokro, szaro, zimno, ale Smyk był totalnie zachwycony i zasmucony faktem, że na sanki jeszcze za wcześnie :)




piątek, 26 października 2012

Negocjator

Rośnie nam niezły negocjator...

Daj mi ciastko, bo zjadłem ładnie zupkę, daj mi twój telefon, a ja dam ci buziaka, włącz mi bajkę, bo byłem grzeczny, zrobię kupkę jak mi dasz czekoladkę, dobrze, to będzie ostatnia bajka na laptopie, ale potem mi puścisz jedną w TV itd. itp....

Smyk nieźle kombinuje... ups, negocjuje znaczy się :P

Dzisiaj wylukał na youtube bajkę z autkami, często gęsto jest to wersja angielska, ogląda, ja  się śmieję, że uczy się języka. Dziś była to wersja japońska! Mówię Ksawkowi, że to jest w języku japońskim, a on do mnie:
Będę się ucił hampońskiego!
Mało tego, ja zaczęłam odkurzać, a dziecię do mnie – cicho, bo oglądam! Coś niesamowitego jest w tym, że już taki mały człowiek lubi słyszeć, nawet jeśli nie rozumie :)

No i dziś pierwszy raz (oficjalnie, naocznie) razem kolorowaliśmy i dostrzegłam nową umiejętność Smyka! Potrafi kolorować PRAWIE nie wychodząc za linie!
 (niebieskie-Mama, żółte-Ksawuś, kolorowe kokardki-wspólnie)





Prywatne vs państwowe cz. I

W kwestii prywatnych przedszkoli wyłonił mi się zupełnie nowy obraz tych „instytucji”.

Cały czas oswajam temat, póki co wiem, że są przedszkola, będące działalnością gospodarczą o nazwie „przedszkole”(mogłyby się zatem równie dobrze nazywać ciocia Klocia, piekarnia u Felka, kwiatki Broni itd.) i są te, które mają nad sobą teoretyczny dozór kuratorium.
Przyznam, że byłam zielona w temacie. Nawet nie sądziłam jak bardzo. Owszem, słyszałam tu i tam, że państwowe lepsze mimo wszystko, ale mnie się państwowe kojarzyło z moim przedszkolem, którego szczerze nienawidzę do dziś – począwszy od samego wyglądu budynku i okien, poprzez układ sal, szafek, buty pań woźnych i ich „podomek”, aż po zapach spalonego mleka, pokruszoną „porcelanę” SPOŁEM i samotne siedzenia przy stoliku, kiedy raz po raz przełykając łzy gryzłam twarde stare skórki od chleba, których nie umiałam pogryźć…
Moja przedszkolna trauma i oczywiście stanę na głowie, a nawet na uszach jeśli będzie trzeba, żeby moje dziecko nie miało podobnych skojarzeń na następne 30 lat.

Pierwsze wnioski: 
1) warunki lokalowe – tu nie ma co dyskutować, prywatne upchane w mieszkaniach, domach, byłych usługach typu sklep spożywczy nie mają jak podskoczyć państwowym („ nasze” przedszkole nie odbiega, sale są w mieszkaniu i mają na oko nie więcej niż 15-20 m2 czyli takie jak nasz mikroskopijny saloon i przebywając w takim pomieszczeniu tylko 3 godziny, w grupie ok. 15 osób -  dostać można lekkiej korby, czułam się faktycznie zmęczona i nie chciałabym tam spędzać 8 czy więcej godzin)
2) panie nauczycielki harują od 7:00 do 17:00 (tak działa przedszkole), nie ma zmian, bo do każdej grupy przypisana jest jedna pani z tytułem mgr, a druga jest pomocą z wykształceniem innym lub bez. W przedszkolach Państwowych są zmiany i Panie pracują max 5 godzin dziennie (pomijając zastępstwa itd.)
3) W prywatnych przedszkolach nastawionych na zysk dzieci przyjmowane są do oporu, cały czas, nie ma zamykanych list. Upycha się je jak ludzi w azjatyckim w metrze.   W państwowych są w miarę stałe grupy.
4) W prywatnych ponoć często zdarza się brak zasad i dyscypliny – no bo jeśli największym łobuzem jest dziecko tych najhojniejszych rodziców no toż przecież nikt się kury znoszącej złote jaja nie pozbędzie, ani nawet drażnić uwagami nie wypada.
5) Jedzenie – opinie różne, ja widziałam co w prywatnym dają dzieciom na deser – „zdrowiutkie”, naszpikowane chemią, nic nie wnoszące do diety, ciacha z dyskontów, po złotówce lub po 2 zł (za opakowanie oczywiście!), a herbatka z piątego parzenia, zlana pewnie z tego, co inne dzieci nie wypiły no i zimna oczywiście.

Na dziś to tyle.
Polecam lekturkę:
PRZE-RA-ŻA-JĄ-CE!

http://www.przedszkolak.pl/forum/index.php?dzial=0&kategoria=1&query=2&grupa=3&ktory_id=5694

środa, 24 października 2012

Potok słów



Smyk codziennie łapie nowe powiedzonka, wyrazy, piosenki, wierszyki. Jego zasób słów nieustannie się powiększa. Do tego stopnia, że potrafi już pięknie opisywać miejsca, rzeczy, czasem nawet wydarzenia.
Wczoraj np. przypomniał sobie o książeczce, faktycznie zapomnianej, gdzieś zalegającej na półce, wystarczyły 2 zdania opisu i taaa dam! Od razu wiedziałam o co Mu chodzi! A jaka radość Smyka! :)

Dzisiaj Mama gotuje. W radiu na CD leci TIK-TAK.
Ksawek: „no nie mam pytań! ziadnych!” (radość)

Ostatnio kolejny raz tłumaczyłam Smykowi, żeby nie zaczepiał wszystkich, i żeby nie opowiadał wszystkim o wszystkim, bo nie każdy ma ochotę tego słuchać itd. (Smyk coraz częściej pytał czemu ktoś Go nie słuchał, zamknął Mu drzwi przed nosem itd. – no bo przecież nie każdy lubi dzieci i nie każdy umie się znaleźć w dialogu z nimi ;) )
Dziś wychodzimy na rower. Pod klatką mocujemy koszyk na skarby, wychodzi Pani sprzątająca.
Ksawek do niej: o nie! Miałem ci otworzyć dźwi, ale są otwalte...
Pani: ojej, no niestety są otwarte, ale dziękuję Ci Kochanie, że chciałeś je otworzyć.
Pogłaskała, uśmiechneła się i poszła.
Ksawek (tłumacząco): Mamo, pogadałem sobie z Panią!


Ksawek zrobił coś zabawnego i komentuje:
Ja się lozśmiesiłem i odlecę od tego chyba tam (pokazuje niebo) do kaczuszków!...

Ksawek się bawi i mówi sam do siebie:
K: jak dbaś o swoją planetę?
Ja: ?!!!??? skąd Ty znasz takie słowa???
K: od Balneja! (bajka)
Ja: no i co Barney mówił, że jak trzeba dbać?
K:...yyy, nie pamintam, bo się juś wtedy bajka końciła!


Ksawek poprosił, żeby Mu pokazać zdjęcia znad morza. Oglądamy.
Ksawek: co tam jest?
Ja - "ciapiąc" paluchem po laptopie – tu? falochron Tu? Mewa Tu? Molo..
I ciągle słyszę – nie nie nie! Taaaam!
Ja: za wodą???
K: tak!
Ja: nooo, Szwecja, mogę Ci pokazać na mapie.
K: pokaś mi!
Ja: (szok)

(zdjęcie zrobione przy innej okazji, bo ostatnio Ksawuś lubi przeglądać ten atlas :))


To miejsce



To jednak to miejsce.
Ciasno, krótko, do granic miasteczka. Miałam rozwinąć tę myśl, przez grzeczność nie uczynię tego (w sumie to mój blog, moje miejsce i w zasadzie nie powinnam chyba mieć oporów, dlaczego mam, jeszcze nie wiem).
Z przedszkola, mimo wysłania pisma, nikt nie raczył się do dziś odezwać. Utwierdza mnie to tylko w przekonaniu, że to nie był dobry wybór, mimo, że lokalnie uznawane jest za super przedszkole. Może gdyby ludzie mieli lepszy wybór to zmieniliby zdanie. Nie mają, to chwalą.

Ksawek niestety pyta o Filipka, chciałby się z nim pobawić...:(
Wczoraj z Mężem rozmawialiśmy o tym, że to nie do końca fair w stosunku do Smyka, bo nie zapytaliśmy Go o zdanie, że może on chciałby chodzić nadal... cóż, taka rola rodziców, czasem chyba trzeba podjąć decyzję wbrew nawet dziecku, dla długofalowej korzyści.
Gdybym tu musiała faktycznie zostać (umarłabym prędzej) to może MUSIAŁABYM godzić się na pewne rzeczy, ale ponieważ nie muszę...
Jeszcze tylko jeden sezon przed nami, a potem AHOJ PRZYGODO! :)
Oby jak najdalej stąd!

***
Wujek/ciocia dobra rada
Pewnie każdy z nas ma w swoim otoczeniu ludzi, którym się wydaje, że są najmądrzejsi na świecie i to przekonanie daje im prawo do dawania dobrych rad. Nikt nie prosił, nie ma żadnego prawa ani przywileju udzielania rad, a jednak...
Jeśli potrzebuję rady – proszę o nią! Koniec i kropka. 
Ten temat też był "lepiej" rozwinięty, ale też zmodyfikowałam. Póki co.

niedziela, 21 października 2012

Sosina



Niedzielny spacer. Nie wiem czy pamiętam tak piękną jesień jak tegoroczna. Pogoda nas rozpieszcza, to pewne. Dziś doszłam do wniosku, że chyba wolę taką jesień od najpiękniejszego lata.
Smyk szczęśliwy, bo dziś ani 1 metr trasy nie był nudny i płaski, były hopki, dziury, kałuże i błoto.
Tak jak Czerna, to miejsce, to jezioro, jest naszym miejscem tutaj.
Był mały piknik, kawka w termosie dla Mamy i Taty (dziwne, ale kawa zawsze smakuje inaczej-lepiej „w terenie”). 
To był piękny dzień.  
A jutro początek lepszego. Oby...



Ślub



Wczoraj Smyk był pierwszy raz na ślubie. My, jak to my, wpadliśmy w ostatniej sekundzie.
Była punkt 15.00 kiedy weszliśmy do kościoła. Ciocia z wujkiem byli już przy ołtarzu. Ksawuś przyczepiony na małpkę, wtulił się w Tatusia i...zasnął. Znowu spał całą mszę...:)


sobota, 20 października 2012

Złota Jesień

Jest tak pięknie dookoła!
...i to nawet na naszym osiedlu ;)







A tu tańcowanie – pod blokiem, z któregoś balkonu leciało głośne umc, umc:



piątek, 19 października 2012

Miłe wspomnienia mimo wszystko



Ksawuś zaskakuje nas ciągle i nieustannie swoją mądrością i dojrzałością.
Okazało się, że opowiada o wczorajszym przedszkolu miło, wspomina z radością zabawy, w których uczestniczył, panią Madzię. O niegrzecznym chłopcy powiedział tylko tyle, że nie pamięta jego imienia, i że jak Go uderzył to Go bolało. Moje Słoneczko kochane! Jak ja bym chciała mieć takie podejście jak On.
Jesteśmy z Niego mega dumni...
Dziś w galerii handlowej, w kąciku dla dzieci, chciał porysować, ale wszystkie kredki miały dziewczynki przy stole. Poszedł, zapytał czy może sobie pożyczyć kredeczki, podziękował...
Wzruszyłam się...

Ksawuś w przedszkolu dzień 2:


w drodze do. Niesie swoją wyprawkę :)
 na tarasie:
 w sali:

czwartek, 18 października 2012

..no, się dzieje 8-o



No i wymarzone przedszkole już nie jest wymarzonym.
Do końca zajęć brakło 30 min.
Dziś Ksawery przepięknie się bawił, współpracował, rozmawiał z Panią Madzią, jadł podwieczorek, sam mył rączki i nie zauważał, kiedy wychodziliśmy z sali itd.
Ogólnie super.
Ale...
30 min przed końcem jeden chłopiec zaczął być agresywny. Bił, szarpał dzieci, rzucał zabawkami, piszczał i ewidentnie się nudził. Ksawery stał przy półce z zabawkami, ten podleciał i walnął Go po plecach. Powiedziałam głośno, że NIKT nie ma prawa Go bić, i że chłopiec jest bardzo niegrzeczny i że jeśli Cię bije trzeba powiedzieć to Pani Madzi (która była zbyt zajęta, żeby cokolwiek zauważyć). Druga Pani widziała, ale nie reagowała, nawet wtedy, kiedy chłopak podleciał do niej i rypnął w nią tak, że aż wstała... nic, zero reakcji. Kogokolwiek.
Ksawuś tylko powiedział, że chce do domu. Poprosiłam Go, żeby pożegnał się z każdym, więc Młody podał rączkę też temu niegrzecznemu, ale jednak zostaliśmy. Za chwilę ten mały latając i wrzeszcząc i klepiąc we wszystko, podleciał do Ksawka i z wyskoku huknął go z dwóch rąk w głowę tak, że aż Ksawka wygieło...
No i się zaczęło...
Ja zastopowałam dzieciaka, bo NIKT nie reagował, Matka, 2 nauczycielki, i inne obecne mamy. I co było potem? Jak wrzasnęłam, że co to ma w ogóle być??? To Matka (w ciąży!!!) złapała dzieciaka i tak go zlała na środku sali, że ja już nie miałam pytań skąd w tym dziecku tyle agresji. Dziecko miało lanie w głębokim poważaniu, śmiało się, a dostało porządnie i w sali i w korytarzu.
No więc drę się na Matkę, dlaczego bije swoje dziecko ?
NIC k...a, nic, zero reakcji ponownie. Wszyscy wlepiają gały i NIC. Weszła dyrektorka, pytam, czy widziała zajście? Panie prowadzące bąknęły, że tak nie można. Wyszłyśmy z sali no i zrobiła się porządna awantura MY Z MĘŻEM kontra PANI DYREKTOR I BIJĄCA MATKA W CIĄŻY która minutę po solidnym zlaniu swojego syna tuliła Go i wmawiała nam i dyrektorce, że to nie był objaw agresji, że dzieci tak mają...
Nosz ....!#$@#%#,   Zapytałam tej kobiety, co zatem to było wg niej? Czy jej syn chciał może Ksawka pogłaskać i mu nie wyszło. Powiedziałam też, ze totalnym skandalem jest bicie i to jeszcze publiczne dziecka i jak można w ogóle to tolerować na terenie przedszkola i że moje dziecko nawet nie oddało gówniarzowi, bo nie wie jak się bije i co to jest, ale skoro tamten jest lany w domu to oczywiste jest Jego zachowanie!!!
Powiedziałam, że gdyby to się zdarzyło raz, ok, ale nie od 30 minut non stop objaw agresji, ewidentny.
Pewnie zupełnie inaczej wszystko by się skończyło, gdyby matka zareagowała normalnie i wytłumaczyła dziecku, że tak nie wolno i że trzeba przeprosić.
Mało tego, pani dyrektor chyba stanęła po stronie bijącej matki, twierdząc, że co prawda ona nie popiera agresji, ale nasze dziecko musi się do tego rodzaju zachowań przyzwyczaić. Nie zaproponowała rozmowy czy rozwiązania problemu, wyszliśmy, a ona zaprosiła do gabinetu bijącą matkę.
Nam powiedziała, że generalnie nic na to nie poradzimy, cały czas powtarzając, że dzieci będą się inaczej zachowywać, jak już rodzice sobie pójdą i one zostaną same z nauczycielkami. Problem polega na tym, że są to tak nie przemyślane, nastawione na zysk zajęcia, że co tydzień będą przychodzić nowe dzieci, również na „godziny”,z którymi znowu kilka zajęć będą siedziały mamy.
Więc ciągle będzie chaos i coś czego też nie znoszę – wazelinka wobec obecnych rodziców.
Czyli np. tak jak dziś, Ksawuś odgadł zagadkę, ale Pani chciała, żeby odgadł ją inny chłopiec u mamy na kolanach, to nie nagrodziła Ksawka, tylko Go odsuneła, żeby ten chłopiec w końcu zasłużył na nagrodę.
Inny chłopiec, z podobna wrażliwością do Smykowej, posiusiał sobie jeansy lub Panie Mu nieodpowiednio pomagały w wc, ale postawiły go na środku i na głos obydwie jedna przed drugą NIC SIĘ NIE STAŁO, ŻE NIE WYTRZYMALEŚ, TO BYŁ PIERWSZY I OSTATNI RAZ, PRAWDA? Dziecko nie miało ubranek na zmianę a mama wyszła do sklepu, i stał tak mokry i czekał na mamę...masakra. Powiedział na do widzenia że już nie przyjdzie....wcale Mu się nie dziwię.
Co do super przyjaznego alergikom przedszkola – wszędzie napisałam i w karcie i w zgłoszeniu, i mówiłam kilka razy dyrektorce i kilka razy obu Paniom, a ta podchodzi dziś i pyta się czy Ksawuś zje serek homogenizowany.... a potem powiedziała:
Ojej, no to się chociaż herbatki się napije (!@!#%$). Mówię babie, co niby powinna wiedzieć to lepiej ode mnie, że NIE CHCĘ, ŻEBY MOJE DZIECKO SIEDZIAŁO PRZY PUSTYM TALERZU KIEDY INNE DZIECI JEDZĄ!

Całe pieprzenie o byciu przyjaznym alergikom, a dopasowaniu, o indywidualnym traktowaniu, o tym, że oni są zwolennikami równego rozwoju i równego traktowania – gówno prawda!

A! i Pani prowadząca zajęcia adaptacyjne z maluszkami jeszcze nie ma umowy w przedszkolu, więc generalnie opiekuje się naszymi dziećmi obca osoba z ulicy, równie dobrze ja mogłabym prowadzić te zajęcia.
Tym bardziej, że obie Panie nie wykazują znajomości i technik ani pedagogicznych ani psychologicznych. No i ciągle nie pamięta kto jest kto...
A jak Ksawek woła siku, to Pani woła mnie...
Dużo mówią obie, o tym, że trzeba pytać dzieci co chwilę czy chcą siku, bo jak są zajęte zabawa to wiadomo co się dzieję ..i co z tego, że gadają, jak ani razu żadna z nich przez 3 godziny nie zapytała żadnego dziecka ani razu.
Pół godziny później spotkaliśmy ową p. dyrektor w sklepie i zapytana o to jak potoczyły się sprawy, powiedziała "nie róbmy tu konferencji".

Czy to to miejsce/miasto i ludzie tu, czy na prawdę tak jest na tym świecie?....


Wyprawka



Wyprawka gotowa. Wczoraj nastąpiło wspólne podpisywanie każdej rzeczy. 
Dziś drugie zajęcia. Ciekawe jak będzie. Wczoraj Smyk dopytywał się czy może iść i że już by chciał. Dziś jak się dowiedział, że idzie, to nie za bardzo był zadowolony.


Wieczorne obowiązku wczoraj przejęła Mama. Tata miał ważne spotkanie.
Ksawek przejął rolę „głowy rodziny” i instruował mnie co i jak i po czym następuje. Ba! Nawet sam rozkładał sobie swoje łóżko! Poprzenosił poduchy, powyciągał poduszki, pościel, pokazał mi podkłady, opisał jak Tata je kładzie pod prześcieradło, opowiedział mi po co one są ;) (na marginesie, podkłady są już niepotrzebne, bo nie było żadnych nocnych wpadek od bardzo długiego już czasu, czas chyba zaryzykować bez).
Mój mały mężczyzna.
Na dobranoc czytaliśmy nową książeczkę, o Autobusie Mariusza. To już trzecia z tej serii, ale ważna, bo jest o AUTOBUSIE. Ksawuś ma autobuso-fobię i na samo słowo BUS/AUTOBUS ogarnia Go przerażenie, ale sama bajeczka bardzo Mu się spowodowała. Trzeba oswajać strachy, bo od przyszłego tygodnia niestety będziemy musieli do przedszkola podjeżdżać busem…

A to wczorajsze mycie zębów. Ksawuś jest pieskiem :)





POWIEDZONKA:
Niech cię kaćka kopnie!





Się dzieje



Och jej, się dzieje :)
Mama nie wie co robić od razu, a co potem. List i spisów w kalendarzach, przypominajkach, kartkach karteluszkach cale mnóstwo.
Smyk codziennie rozwala nas i wszystkich dookoła swoimi tekstami. Ja nie mogę nadążyć z zapisem :)
Ludzie się zatrzymują i na głos zachwycają jakie ma gadane, że gada jak nie dziecko :]
Wczoraj Mama myje to co nie zmieściło się do zmywary, Smyk „przygotowuje” mi warzywa na leczo siedząc na blacie (czyt. oswajam Dzikuska z jedzeniem, nawet poprzez dotyk), nagle coś tam Mu spadło, lecę do Niego a On do mnie:
Ośczędzaj wodę! Zaklęć ją! (tak mówił detektyw Łodyga no i Mama, kiedy Ksawek przesadza z wodą przy myciu zębów, myciu buzi = robieniu baniek, myciu zlewów etc.)


Na targu (wg mowy tutejszej na rynku), leje, Ksawek z parasolem podchodzi do naszej Pani i mówi:
Cieść, gdzie maśz pana? (bo zazwyczaj Pani jest ze swoim mężem :))

Spotykamy sąsiada:
Cieść, gdzie idziesz?

Zontko – zwierzątko taki żarcik Ksawuśka

Mama:Napijesz się mleczka?
K: OCH! TAK! BAAALDZO CHĘTNIE BYM CHCIAŁ!

Wczoraj była przepaskudna pogoda, więc siedzieliśmy w domku większość dnia. Robiliśmy m.in. wylepianki, wyklejanki i Smyk praktycznie prawie wszystko naklejał sam, ja Mu tylko mówiłam jaki element do czego. No i przyczepia kominy tak jak ja kiedyś – na samym czubku, w środku :)






A to nasze leczowe ZOO (kolorystyka ubioru Ksawka przypadkowa paprykowa :P)