Tatuś wraca, Smyk leci
do niego i woła:
Tatusiu! Moja
mamusia… ta moja mamusia Aga, wyplała mi chyba mojego ścieniaczka nauczniaczka! (bo się zawieruszył pod praniem)
Mama:
Hmm, co
tu tak śmierdzi?
Ksawek:
To mój
bąk mamusiu, nie psiejmuj się!
Dziś u nas KOLĘDA.
Mamusia do niej stosunek ma mocno określony ;)
Postanowiliśmy jednak,
że nie zabarykadujemy się. Przygotowuję więc Smyka i mówię, że dziś przyjdzie
ksiądz. Ksawek zrobił minkę, zmarszczył brwi, pobiegł do drzwi. Pytam co robi. Ksawek
zamykając drzwi na tzw. łańcuch krzyczy:
Zamykam dźwi!
Zieby nie wpuścić tego KSIĄDZA!
Tata wrócił,
wymknęliśmy się na długie zakupy. Długie, ponieważ kolejny raz w tej dziurze
pocałowaliśmy klamkę - sklep obuwniczy w sezonie zimowym działa jak tutejsze
banki i urzędy – od 10:00 do 17:00! Musieliśmy szukać innego, gdzie można kupić
dziecięce obuwie, a to tutaj nie jest proste po godzinie 17stej…
Dobrze, że już w niektórych
sklepach można płacić kartą…Nie rozwijam tematu, bo to temat dziś poboczny.
Wysiadamy z auta,
lecimy do sklepu, ziiimno!
Mama: Ksawku, nie jest Ci zimno?
Ksawek: nie, ale cieplej mi będzie w sklepie!
Wchodzimy do sklepu, w którym
dawno nie byliśmy. Ksawek:
Ooo, to
tutaj kiedyś zlobiłem kupę! (fakt, ale było to
KUPĘ czasu temu <rotfl>)
Wracamy pełni nadziei,
a tu ministranci siedzą na schodach pod naszymi drzwiami. Klepią w komórki,
jeden rzuca:
Przyjmie Pani
księdza?
Ja:
yyyhmmm, a gdzie jest?
Ministrant nr1: na dole pod Wami
Ministrant nr2: tutaj –
na przeciwko
Ja: acha…a Ci w środku przyjmują księdza? (badając
ile mam czasu)
Ministrant nr1: tak
Ministrant
nr 2: nie, nie ma ich
Ja: ahmm, no to może niech przyjdzie do nas na
końcu
No i przyszedł.. Ajajajaj,
głupia ja. Przyszedł ksiądz - 4 miesiące po pierwszych święceniach, w wieku na
oko 10 lat młodszym od nas i jedzie do nas: czy co tydzień na mszę chodzimy, a
dlaczego nie, a czy się regularnie spowiadamy, czemu nie, że to wynika z pewnego
wyrachowania czy coś w ten deseń….potem jakiś bełkot, typu, że wiarę nie rozumem trzeba, bo jakby tak rozumem, to wiara nie ma sensu…. Gdyby nie to, że byłam
pierońsko głodna, że było już po 19:00, że dziecko bez kolacji i przed kąpielą –
to bym sobie z nim ucięła filozoficzną pogawędkę.
Ksawek powiedział, że
on będzie w swoim pokoju, po czym przyszedł i mówi do mnie pokazując na
księdza:
Mamo,
kiedy TO pójdzie?
A zaraz potem:
Czemu on
chodzi w butach po dywanie?
:)