Moja lista blogów

poniedziałek, 29 lipca 2013

Kołysanki



Kiedy czekaliśmy na Ksawuśka, Mama często słuchała kołysanek. Po urodzeniu Tata nagrał nam kilka z nich na komórkę i Mama tym usypiała Smyka w szpitalu po porodzie.
Działało kilka tygodni, potem Smyk rósł i zmieniał Mu się gust muzyczny i w końcu zdecydowanie zaprotestował i kołysanki poszły w odstawkę.
Przedwczoraj sobie przypomniałam o tej płycie, włączyliśmy ze Smykiem przed snem...
Potoki łez wzruszenia wywołała u mnie kołysanka Krzysztofa Krawczyka, a Smyk zachwycił się nią na nowo – no bo jest o Tacie, a on tak kocha Tatusia :)



Ułożymy kołysankę, jak się składa
domy z klocków, rozrzuconych na dywanie....
Nutki będą nam historie opowiadać a gitara
rzuci wielki cień na ścianie....
Senne misie mrużą oczka i ziewają,
śpią książeczki, z obrazkami, na stoliku...
Bajki bajkom kołysanki swe śpiewają,
chcesz posłuchać?
Posłuchamy, tak, po cichu....
I co, syneczku....co Ty na to?

Ja Ciebie bardzo kocham tato!!

Tyś jest mój świat....syneczku mały,
niebieskie morza i góry białe...
Tyś jest mój świat, ogromny cały, syneczku mały,
już pora spać....

Tyś jest mój świat....syneczku mały,
niebieskie morza i góry białe...
Tyś jest mój świat, ogromny cały, syneczku mały,
już pora spać....

Bolek z Lolkiem też pobiegli, by się zdrzemnąć...
Dobranocka pod kołderką śpi, puchową...
Lampy chrapią i dlatego jest tak ciemno,
lecz się nie bój...kołysanka będzie z Tobą...
I co, syneczku....co Ty na to?

Ja Ciebie bardzo kocham tato!!

Tyś jest mój świat....syneczku mały,
niebieskie morza i góry białe...
Tyś jest mój świat, ogromny cały, syneczku mały,
już pora spać....

Tyś jest mój świat....syneczku mały,
niebieskie morza i góry białe...
Tyś jest mój świat, ogromny cały, syneczku mały,
już pora spać....

You can dance



Nasz Smyk coraz mocniej przejawia zainteresowania muzyką i tańcem. Nawet nie wiem kiedy minął Mu etap tańca polegającego na kręceniu się wokół własnej osi.
Ma też coraz bardziej określony gust muzyczny :) Zdecydowanie mówi – „zostaw! zostaw mi to i podgłośnij, lubię to!”
Tańczy na prawdę super! To jest taki trochę uliczny taniec, ma elementy break dance, totalny freestyle – Młody się kręci na piętach, robi przerzutki, mostki – super Mu to wychodzi :)
Mama nawet sprawdziła już rodzaje zajęć tanecznych w najbliższym domu kultury, a że jest to chyba jedyny i największy w NH więc wybór zajęć nawet jest spory :)
Zobaczymy jak to się wszystko poukłada do września.

PUFF jak gorąco!!!



Lecą kolejne upalne dni.
Mama ma już po kokardki upałów.
Jak rodził się Ksawery, to była zima stulecia, mrozy -20 st do końca kwietnia, a tym razem Afryka w Polsce!
A Junior chyba czuje pismo nosem i wobec tego wcale, ale to wcale nie ma ochoty korzystać z uroków obecnej pogody...
Ksawek już krzyczy do brzucha: Leon wyłaź!
My zresztą też :)

Po wymiotach Smyka na szczęście ani śladu.
Szybko zapomniał.
Teraz od piątku kaszle, najpierw był to suchy kaszel, potem 2 dni mokry (dziwne, bo nie miał kataru), dziś znowu suchy. Z obawy o Leo, wysłałam chłopaków do pediatry, która stwierdziła, że chyba mamy za blisko do lekarza, bo za często przychodzimy, że mamy zdrowie dziecko, i żebyśmy mu dali żyć spokojnie :/

Zgodziła się wypisać receptę na SINGULAR 4, bo nam się skończył i chyba nieodpowiedzialnie zarządziłam, że póki co tego nie potrzebuje (są to leki na astmę).
Okazuje się, że ten lek bierze się raczej nie kilka dni, ale kilka miesięcy, więc wracamy do podawania tego leku, przynajmniej do następnej wizyty u naszej alergolog (czyli do 30 sierpnia). Z naszą panią alergolog oczywiście byłam teraz w kontakcie telefonicznym i dawkowanie i postępowanie ustalałyśmy zanim poprosiłam lokalnego pediatrę o receptę na lek.



piątek, 26 lipca 2013

Kryzys żywieniowo-wychowawczy






Było, minęło.
Okropny dzień. Środa chyba.
Smyk obudził nas krzykiem, że Go boli brzuszek, byliśmy pewni, że z głodu, bo pierwszy raz nie pił mleka przed snem.
Jak co rano usiłowaliśmy jeszcze dospać wszyscy razem przytuleni, Ksawkowi oczka uciekały, ale nie mógł sobie Biduś znaleźć miejsca. W końcu zrobiliśmy Mu mleko no i się zaczęło...Wymiotował, wymiotował i wymiotował...
Wszystko było w wymiocinach.
Nawet po łyku herbaty – od razu zwracał, kawałek biszkopcika, herbatniczka – rzyg.
Sam poprosił, że chce iść do lekarza. Na szczęście nic Mu nie było, prawdopodobnie stres – odreagowanie tego całego zamieszania z jedzeniem.
My z Tatą oczywiście przeżyliśmy to strasznie. Cały dzień wyjęty z życiorysu minął głównie na wyrzutach sumienia, planowaniu innych strategii i ... działaniach naprawczych.
Nigdy więcej nie zmuszę Go do kęsa chociażby.
Muszę przestać się bać, że się zagłodzi.
Trudno, będzie codziennie rosołek i kanapka z nutellą.
Jeśli tylko będzie miał ochotę...

***

Oczywiście w ramach odkupienia win i zagłuszenia wyrzutów sumienia wzięliśmy Smyka na Bumbusie. Kupiliśmy też w końcu nowy kask. Wchodzimy do sklepu sportowego, a tam półka z rolkami. Ksawkowi spodobały się takie niebieskie. Pokazuje mi je i mówi:
Mamusiu, zobacz – kaloszki na kółkach!
:D

wtorek, 23 lipca 2013

Latawiec i frustracja



Ja dzisiaj wymiękłam.
Wysłałam chłopaków na spacer – pojechali puszczać latawiec, bo tu u nas na osiedlu wiało tak, że hej.
Po godzinie dzwoni Tata i przez zaciśnięte zęby mówi, że wracają, bo ma dość Smyka.
No i okazało się, że dziecko miało w nosie latawiec, a trawa na tyle go drażniła, że nie chciał grać w piłkę ani nic innego robić, powiedział, że chce do domu...
Po drodze obiecał Tacie, że zje ładnie na kolacje klopsika.
Grzebał, grzebał, zaczął ryczeć, że woli nie jeść.
Mój krzyk, jego łzy, moje łzy.
Wywrzeszczałam, że nie będzie jadł do śniadania nic.
Popatrzyłam w te wielkie zaryczane oczy i wymiękłam. Zapytałam, czy jest głodny i czy zje kromkę z szynką. Potwierdził. Zrobiłam. Zjadł może 3 „żołnierzyki” i powiedział, że już nie chce...
Za karę nie dostał mleka na noc i nie obejrzał jak zawsze ukochanej Dory.
Nie protestował.
Znowu.
Czyja to porażka?
Skąd brać siłę na to i na wszystko inne co się wydarza w naszym życiu?



A to wczorajsza przejażdżka jeepem, ale bez szału, Ksawek średnio zadolowony....:/

Laurenka dla Taty



Podczas apogeum nudy i działania mi na nerwy, zaproponowałam Smykowi kolejną zabawę – stwierdził, że zrobi łąkę. Powbijał „gwoździki” żółte, mówiąc, że to mlecze, zielone, twierdząc, że to trawa, czerwone – jako różowe koniczyny i zgodnie z moją podpowiedzią niebieskie – jako bławatki.
Wręczył Tacie mówiąc, że to taka „laurenka” (czyt. laurka).

Po kilku sekundach zachwalania Tacie jaką piękną łąkę zrobił, nagle krzyczy:
„...yyy, albo nie! Tato! Ja się pomyliłem! Psieciesz to nie łąka jest tylko „smentarz”, a to są kolorowe światełka!”

:D


 

Żucie – 1 krok w przód, 10 wstecz

 
Można się na prawdę nerwowo wykończyć...
Kiedyś muszę chyba zamieścić filmik, jak wygląda jedzenie naszego dziecka.
W tym momencie od ok. 40 min Ksawek przeżuwa jedną parówkę. Nie zjadł jeszcze połowy.
Wszystko jest zimne. Przez pierwsze 15 minut Go karmiłam, ale nie wytrzymałam.
Parówka z szynki wieprzowej, bez skórki, pokrojona na cienkie-niemal przeźroczyste kawałki. Jeden kawałek z ketchupem – w buzi Ksawka jest żuty, mielony, przeżuwany, mlaskany, miętoszony przez kilka minut. Krąży ten kawałek pod policzkami, upychany to tu to tam, słychać mlaskanie, nie widać efektywnego gryzienia.
Nie wiem czy on to robi specjalnie, czy to jakiś jego sposób na odkładanie przełykania, ja i Tata nie umiemy sobie z tym poradzić.
Szlag jasny nas trafia i nikt kto takiego dziecka nie ma nie jest w stanie sobie wyobrazić, jak bardzo to niszczy wszystko. Odechciewa się czegokolwiek a ciśnienie skacze i aż nas trzepie ze zdenerwowania.
Nasze dziecię znowu się uwstecznia.
Nienawidzę swojej bezsilności.
Wydawało się zawsze, że mam w sobie siłę perswazji, przekonywania itd. – przy moim synu jestem kompletnie i beznadziejnie osłabiona swoją bezradnością w działaniu.
MUR. Stoję walę głową i NIC.
Minęło kolejne 15 min, Ksawery nadal żuje. Zostało Mu 4 kawałki parówki i 9 kawałków / kwadracików /żołnierzyków, zwał jak zwał – kromki chleba.
On się już nawet nie buntuje...siedzi i żuje zimną parówę...





poniedziałek, 22 lipca 2013

Dziwactwa i fanaberie





 Taaaak....


Trawa.
Ostatnio skończyły się codziennie histerie z niczego, wybuchy rozpaczy, kopanie we wszystko itd., a zaczęły się dziwactwa.
Ksawek znowu przeraźliwie boi się traw, co zdecydowanie utrudnia spacery i jakiekolwiek miłe chwile na zewnątrz. Robi takie sceny, jakby ta trawa pożerała Go żywcem. Ciągle pyta czy tam gdzie idziemy jest trawa, bo jeśli tak to On zostaje w domu.
Kizia go trawa, ale też drzewa i nie przejdzie alejką, gdzie są nisko gałęzie...

Organizer.
Ostatnio też specjalnie przyjechał do nas Dziadziuś, żeby przykręcić Smykowi taki fajny organizer na ścianę. Ksawek dostał ataku rozpaczy, że on tego nie chce, że dlaczego Mu podziurawiliśmy ściany itd. itp. – wszystkim zepsuł humory.

Rower.
Rower. Absolutnie odmówił jeżdżenia na rowerze z pedałami. „Kiwa się” – tak twierdzi i nie ma w ogóle siły ludzkiej, żeby Go namówić na jakiekolwiek próby.

Jedzenie.
Je, co raz to, powiedzmy, więcej z rzeczy innych niż rosołek i kotlet.
Nie znaczy to, że je normalne posiłki, bo do takich jeszcze daleko. Bardzo daleko.
Ale kiedyś zjadł makaron penne (a nie literki!) z tuńczykiem i sosem z ketchupu (bo naszego nie chciał nawet polizać).
Wczoraj wcisnęłam mu kawałek pieczonego łososia i jedną frytkę z ketchupem.
Zjadł też zmiksowaną zalewajkę.
Kiedyś u babci zjadł "zeberkę z szyneczką" czyli grzankę z grilla z suchą krakowską.
Ugryzł banana – wypluł go od razu mówiąc, że niedobry, ale ugryzł, a to nie lada wyczyn w Jego przypadku.
Zgadza się na jedzenie tego co Mu przygotuję, ale to jak je i co w tym czasie robi, powoduje, że oboje z Tatą wychodzimy z siebie z nerwów.
Dziś Ksawek obiecał, że po powrocie zje na kolacje klopsa w sosie z makaronem.
Sosu odmówił, makaronu też i jednego klopsa, którego przyznał, że jest dobry, jadł ok. 45 min....To był klopsik z mielonego indyka, wielkości małego kasztana...
Zazwyczaj każdy posiłek ciepły, łącznie z herbatą, jest podgrzewany kilka razy, a i tak zjedzony zimny..



Tego kijaszka Smyk zaciągnął pod sam dom,  schował Go w krzakach, a rano panowie porządkowi pozbierali wszystko i odjechali...:/





Granie tylko i wyłącznie na asfalcie. Po piłkę na trawę biega Tata, a jak się zbuntował, 
Ksawek powiedział, że chce do domu i koniec.


sobota, 20 lipca 2013

Pierwszy rejs statkiem



Po Wiśle.



 

Wyniki



Rodzinne badania kompleksowe zakończone pozytywnie.
Wszyscy zdrowi :)
My mamy z Ksawkiem kilka rzeczy spoza książkowej normy, ale Smyk jest na lekach od kilku tygodni, no a ja jestem podwójna :)
Cały czas i ciągle zresztą, co powoli powoduje zniecierpliwienie Ksawka.
Codziennie się pyta kiedy Leon się urodzi, czy jeszcze jest lipiec i jak jest, to który.
Mama i Tata też już by chcieli wiedzieć KIEDY i dlaczego nie już :)


Ogród doświadczeń II




Tym razem Mama też się zabrała.
Często mam wrażenie, że Smyk oduczył się chodzić. On zawsze biega :)






wtorek, 16 lipca 2013

Nowy pediatra



Dziś wysłałam chłopaków do nowej przychodni, żeby w końcu poznać naszą panią doktor (na marginesie, tą samą, która była moim pediatrą, ale podobno nie wygląda  na aż tak starą ;) )
Tata mówi, że pani dr jest bardzo w porządku, że ma fajne podejście, że dogadała się ze Smykiem i co ważne – bez robienia problemów wypisuje recepty na nasze mleko. Ufff!
Do tego, zważyła, zmierzyła Ksawka, obejrzała Go i stwierdziła, że zdrowy! Że taka Jego uroda, i że lepszy 10 centyl niż nadwaga :), a że wory pod oczami ma po Tatusiu hehehe
Uspokoiła nas :)

Sypnęło śniegiem u nas



Wczorajsze zabawy Smyka (z lekką podpowiedzią mądrej Mamy :P)
Sprzątanie po – Tata :P:P:P
(czego nie widać na zjdęciach, podczas zabaw użyty został również wiatrak)


poniedziałek, 15 lipca 2013

Waga




Znowu spadła. Smyk znowu ma kryzys żywieniowy, mam nadzieję, że to przez leki cały czas i ciągle...
Jeszcze tylko miesiąc, może 1,5 i znowu odstawimy wszystko i oby, tak jak rok temu, waga ruszyła i coś tam będzie na plusie.
Wczoraj Mama jakoś tak przyjrzała się Dziecku i stwierdziłam, że jest za chudy, że ma cienie pod oczami, że nie będę, że nie mogę być aż tak uległa w kwestii jedzenia, że może trzeba jednak walczyć, siłą, żeby Ksawek był zdrowy.
Jutro idziemy do nowego lekarza, m.in. po skierowanie na badania.
Potem jak się urodzi Leo to nie będzie czasu na nic pewnie.

Dziś po długich rozmowach, Smyk tylko przytakiwał i jadł!
Szok!
Zjadł zalewajkę (zmiksowaną na krem, dość ostrą w smaku). Co prawda przy bajce oglądanej na moim telefonie ,ale zjadł!
Na drugie zjadł makaron penne z tuńczykiem i ketchupem (nie chciał naszego sosu), ale podgrzane na masełku na patelni smakowało pewnie jak w sosie :)
A na 2 śniadanie zjadł kawałek ciasta, które upiekliśmy!!!

Jestem z Niego dumna :)

Multikino i Centrum Gibon



Wczoraj poranek w Multikinie – Smyk po raz pierwszy w kinie :)
Dziś – Centrum Gibon w zastępstwie ukochanego Kuleczkowa,  na szczęście Kuleczkowo się nie umywa :P



niedziela, 14 lipca 2013

Opiekun



Spotkanie z położną.
Smyk dziś z nami.
Lekko zaniepokojony dopytuje, dlaczego idziemy do szpitala, czy ta pani to pani doktor czy będzie Go badać itd.
Mama tłumaczy, m.in., że ta pani pomaga przychodzić dzieciom na świat i będzie się mną opiekować w szpitalu jak Leoś się będzie rodził.
Na to Ksawery mi odpowiada:
Mamusiu, przecież ja się Tobą opiekuję!


Mój najdroższy opiekun :*:*:*

Dora i e-zakupy




 DORA
Jedna z ulubionych bajek Smyka. Trudno dostępna online.
Na TVP1 raz w tygodniu o godzinach dla nas zbyt porannych :P
Odkryta na innym kanale Nickelodeon, też w godzinach wczesnoporannych.
Dobrze, że mamy nagrywarkę :P




 E-ZAKUPY
do nowych wygód, jakie w chwili obecnej są dla nas dostępne zaliczyć należy E-ZAKUPY.
Boziu, jak dobrze być w Krakowie! :)
Rewelacja! Bez wychodzenia z domu, bez łażenia po ogromnej hali dudniącej zacinającymi się reklamami, dzikimi tłumami, śmierdzącymi półkami, zimnymi lodówkami, niekończącymi się kolejkami, artykułami bez kodów, które trzeba i tak zostawić przy kasie, bez podejrzliwych i złych spojrzeń podczas chęci skorzystania z przywileju w kasie pierwszeństwa, bez konieczności utraty dodatkowej kasy na wynajęcie autka-koszyka, bez straty czasu na dojazd i same zakupy, bez dźwigania, bez wydawania na nieplanowane produkty spoza listy itd. itp. – klikam, zamawiam, przyjeżdża miły pan, wnosi zakupy do kuchni, płacę kartą w mieszkaniu – czy można chcieć więcej...:)?

Ciasto z kruszonką



Ksawek pomagał.
Mama myślała, że będzie miała wolną chatę w sobotę popołudniu. Panowie mieli jechać do sali zabaw, ale Ksawery marudzący o tą rozrywkę od samego rana, postawiony przed wyborem: zjeść 2 paluszki rybne i iść, czy nie zjeść i nie iść wybrał opcję drugą...
Zatem został w domu i mi pomagał piec ciasto, którego i tak nie tknie.
Cóż, znajdą się inni chętni :)


Mapy



Od dłuższego już czasu Smyk bardzo lubi oglądać atlasy.
Teraz ma dostęp do szafki, gdzie znajdują się plany miast i mapy z różnych części Polski i ciągle wyciąga plan Krakowa i mapę okolic i pyta o setki rzeczy i koduje.
Od wczoraj ma chyba postanowienie zapamiętać lokalizację wszystkich hipermarketów w Krakowie i umieć je wskazać na mapie :):):)

Długopisem zaś zaznaczył sobie na jakim osiedlu teraz mieszka...

Czyżby jakieś geograficzne ciągoty po mamusi :)?


piątek, 12 lipca 2013

W oczekiwaniu na Leo



Tak, to już czas, kiedy wszyscy czekamy kiedy Leoś przejdzie na drugą stronę brzucha :)
Ksawery przy tym jest tak uroczy, kochany i słodki, że nie sposób tego opisać.
Cmoka mnie i Tatę w czoło, na „dzień dobry” całuje Leonka/brzuch, przytula nas, ciągle  mówi, że nas kocha, rozdaje całuski, pięknie się ostatnio sam bawi.. jakby wiedział, że na razie Mama jest ograniczona ruchowo. Wymyśla też zabawy, takie, żebym mogła się z nim bawić np. siedząc.
Jest na prawdę wspaniały!!! Wzrusza nas ogromnie!
Dzisiaj przyszedł do nas do łóżka nad ranem i spał do...11:00 :D
Nie wiem, jak będzie wstawał po 7:00 do przedszkola :)

Dla Juniora już wszystko gotowe.
Torby do szpitala spakowane.
Łóżeczko czeka.
My czekamy :)

wtorek, 9 lipca 2013

Olimpiada w Jarzynowie



Tak od rana śpiewa (przesłodko :P) Ksawery.
A Mama dziś za pomocą Taty przyniosła kilka kg warzyw i owoców.
Mniaaaam!



Ps. Na marginesie dodam, że od 3 dni Ksawuś jest wzorowym, mega grzecznym dzieciątkiem!ciągle używa magicznych słów i nawet rano przychodzi do nas do łóżka ze słowami - DZIEŃ DOBRY! 

A co do alergii – trwa lipiec , statystycznie najgorszy dla nas okres – tfu tfu – leki cały czas bierze, ale czuje się super! Katar, kaszel minęły, wysypek brak!!!
Tak się cieszę!!!!!!!!!!:):):)