Moja lista blogów

wtorek, 24 stycznia 2017

Zapalenie płuc nr 4, antybiotyk nr 7

Zapalenie płuc nr 4, antybiotyk nr 7 

Leon od wczoraj zupełnie się rozłożył.
Znowu charczenie w lewym płucu, gorączka, duszności...
Nienawidzę takich dni i nocy czuwania.
Zawsze na krawędzie nie wiadomo co przyniesie kolejna godzina, strach wyjść na chwilę z domu do sklepu.

Dość tego.
Musimy zaczął definitywnie leczyć Leosia u alergologa lub pulmonologa.
Dzwoniłam do naszej alergolog prv była nawet zła o metody leczenia Leona.

Zapytała kto go leczy i czy ta osoba zrobiła jakiekolwiek badania zanim dała dziecku 7-my antybiotyk! No nie zrobiła...

Zebra

Oj, co to było z tą zebrą :)
Syn pierworodny przyszedł kiedyś z kolejną trójką i i kolejną uwagą.
Oczywiście trafiło mnie od razu.
Nawrzeszczawszy na dziecko, patrzę na ten sprawdzian w zeszycie z polskiego - sprawdzian z sylabowania.
Pierwsza linijka a moje dziecko ma:




i skreślony ten rodzaj podziału i zero punktów!
No to ja telefon do znajomych nauczycieli zarówno polonistów jak i tych uczących w 1-3.
Zgłębiłam temat, okazuje się, że są 2 rodzaje sylab: morfologiczne i fonetyczne + nowy trend, że raczej powinno się kończyć sylabę spółgłoską.

Cała klasa miała za tą zebrę obniżone oceny o jeden stopień (!?).

Po naszej interwencji (mojej i Taty) pani tłumaczyła się bólem głowy, złym dniem i tym, że "ona wie, że to co oni napisali jest poprawne, ale musi pisać wg klucza do elementarza" (!?) - szok! oczywiście powiedzieliśmy o tym, co myślimy o wprowadzaniu w błąd dzieci w klasie 1, że nie można skreślać jednej z dwóch poprawnych opcji sylabowania danego wyrazu!
Pani pilnie się konsultowała z kimś :) i na drugi dzień:



tadam! Pięknie wykorektowane, poprawione...:)
A na zebraniu cisza. Z tego co wiem, to rodzice nawet nie wiedzą, że dzieci mają podniesione oceny...
Eh.....wstyd!


***

A tu takie coś :) Ksawek napisał COŚ od siebie:




środa, 18 stycznia 2017

Niedziela na górce. WOŚP - 25 FINAŁ w dziwnej Polsce.

W niedzielę słońce nadal świeciło, smog póki co nie powrócił (po huraganie Baśka) - wybraliśmy się na spacer szukać wolontariuszy z WOŚP.
Po drodze zahaczyliśmy o górkę na osiedlu obok i coż to była za zabawa!
Jakbym się cofnęła w czasie o blisko 30 lat :):)
Ile ja tu wieczorów spędziłam na innej górce nieopodal...To są jedna z najfajniejszych wspomnień moich i Taty.
Miś na początku asekuracyjnie, a potem złapał bakcyla i chyba był najmniejszym Pimpusiem, który sam na samą górę wbiegał i zjeżdżał :) .
Do Ksawusia dołączył kolega jeszcze z przedszkola i była zabawa na całego.
Wolontariuszy nie znaleźliśmy, ale oczywiście wsparliśmy WOŚP na aukcji internetowej.



Wizyta u wujka

Sobotę spędziliśmy pod Krakowem w pełnej uroku wiosce.
Z dawno niewidzianym wujkiem - przyjacielem mamy od ... 27 lat! i jego uroczym psiakiem.
Śniegu było po kolana, było bardzo przyjemnie, bezwietrznie i nawet słońce wyszło jak przyjechaliśmy :)





środa, 11 stycznia 2017

Tegoroczne Anioły

Poleciały do różnych domów, najdalej poleciały dwa - ponad 1000 km do Labin :)




Z życia szkoły

Takie tam - wspaniałe zdania wzięte prosto z zeszytu i podręcznika mojego syna :)

Gratuluję kreatywności autorom!


Nowy Rok nowy wirus

1 stycznia o godzinie 14:00 Leon dostał gorączki 39,6 stopni, po podaniu IBUMu po 2 godzinach gorączka przekroczyła 40 stopni.
Telefon na pogotowie, do ambulatorium, okłady, kąpiele, zwiększone dawki leków. Puściło...
Godzina 23:30 Leon wymiotuje i "zabawa" od początku. Po 3 minutach mierzenia rtęciowym 40,1 stopni. Zbijanie gorączki do godz. 2:30. Znowu z pogotowiem na linii, to była bardzo długa noc i bardzo długi dzień.
Rano lekarz, okazało się, że co drugi pacjent w tym dniu miał tego wirusa - na szczęście szybko przyszło, szybko poszło.
Leo natomiast przedłużył sobie urlop od przedszkola o kolejny tydzień.

Miesiąc przerwy...

Przed świętami z kolei Ksawery cały tydzień siedział za nami w domu - kaszlał - okropnie kaszlał i tak ponad 3 tygodnie.

Pierwszy atak był tak silny, że cały dzień spędził na inhalacjach, nie mógł pić, jeść, mówić, tłukło go niemiłosiernie.

Sylwester

Pierwszy we trójkę.
Miś padł koło 23:00.
Ksawery czekał, czekał (graliśmy w Carcassonne)  i na 10 minut przed zaczął wymiękać.
Za 2 minuty północ powiedział, że musi do toalety :D
Wszedł w rok 2017 jak król - na tronie!
:D

ale zdążył na fajerwerki :)


wtorek, 10 stycznia 2017

7 lat temu zobaczyliśmy GO po raz pierwszy...

....po tej stronie mojego brzucha :)
To niezwykłe, wiem to banał, ale jaki nasz synek jest już duży!
Kiedy minęły te lata?
My starsi i On starszy.
Kochamy Cię synku! jak stąd do gwiazd i z powrotem!
















wtorek, 3 stycznia 2017

Dyktando i ortografia Ksawka na wesoło



(potwór na łące)

Zakończenie rozdziału 2016 r.

Znowu wzięłam się z wielkim bólem za próbę napisania tego, co wydarzyło się przez miesiąc...
Nie sposób.

Czasu mniej i mniej, czas też ciągle przyspiesza, mija szybciej niż wczoraj.
Ogólnie rzecz biorąc, to siedzimy w domu od blisko 2 miesięcy, a leków mieli tyle, że nie starczało mi dnia, żeby robić coś innego niż paniczów obsługiwać.
Same inhalacje w najgorszym momencie po 3 na dobę sterydem (obaj) plus solanką zajmowały pół naszego dnia.
Leo złapał w połowie grudnia jakiegoś syfa - wirusowe zapalanie ropne spojówek (znowu), kaszel i mega katar  (większy niż ten permanentny od września) + gorączka i w gratisie jakieś pleśniawki na migdałkach.
Potem skojarzyłam pewne fakty i złapał to ewidentnie od Ksawerego, więc znowu jestem wkurzona tym bardziej, bo przez głupotę dyrektora szkoły mamy kolejny raz cyrk w domu.

W między czasie trafiliśmy w niedzielę prywatnie do lekarki z "naszego" szpitala (nasza lekarka wyjechała) i ....łoooooo matko! co ona nawypisywała! jakie teorie uknuła, jak po chamsku jechała po tej naszej alergolog - koleżanki z pracy niegdyś, uciekliśmy z krzykiem, a ona koniecznie chciała nas na stałe, bo odkąd zrezygnowała z bycia ordynatorem w szpitalu to przyjmuje tylko w domu. Na siłe - umawiała nas na kontrole co 2 dni, a na recepcie wypisała nam leków za 350 pln!
Połowa z nich byłaby tańsza o 90% gdyby Pani doktor miała umowę z NFZ.
Do tego na dzień dobry, zanim cokolwiek powiedzieliśmy, uprzedziła, że da dziecku antybiotyk bo to zbawienna moc.
No i tym sposobem Leo otrzymał 5ty antybiotyk w tym roku....
Ksawery przez chwilę (tydzień) chodził dzielnie do szkoły dzięki pomocy cioci Sylwii (mama kolegi odbierała Ksawka ze szkoły) i potem zaczął atak kaszlu - 2 dni nie mógł biedny nic powiedzieć ani zjeść, bo tłukło Go okrutnie non stop. Potem po setce inhalacji i syropków kaszel złagodniał, ale brzmi jakby się wydobywał z czeluści.
Potem była wigilia i okazało się, że plany się wszystkim zmieniły poza nami, a że my musimy się oczywiście dostosować.
Do tego stopnia, że w drugi dzień świąt zostaliśmy zaskoczeni obecnością cioci i wujka, chorych na zapalenie oskrzeli...ale to ja oczywiście przesadzam i jestem przewrażliwiona.
Może i jestem, ale mam prawo - to ja wiecznie siedzę uwięziona w domu, nikt nie pomyśli, żeby mi pomóc, chociażby wpaść na chwilę na kawę i odciągnąć myśli od nebulizatorów, syropów, miarek, gorączek, obrzyganych ścian, ropiejących oczu, posikanych majtek i rujnowania przez dzieci mieszkania z nudów i totalnej korby.
Koniec.



Teraz z innej beczki:)

Leo rozwija swoją mowę w sposób mocno uroczy. Mówi czasem bardzo niewyraźnie, ale brnie do przodu to najważniejsze.
Zamiast "zszedłem" jest "zejdziałem", zamiast poszedłem" jest "pójdziałem", płyniemy "łocią", bo jest "łuć" a nie "łódź", "zafka" zamiast "żyrafki", "Kawuś" zamiast "Ksawuś", "kep" zamiast "sklep", "tlójkokocik" zamiast "trójkącik", "kabin" zamiast "karabin" - tego jest mnóstwo, które często gęsto wypowiadane są w magiczny sposób jednorazowo, zapominam zapisać i klapa...

Podczas przytulania mówię do Misia:
tak szybko rośniecie Smyki, co ja zrobię, do kogo się przytulę jak będziesz duży?
Leo: "nie maltw się mamusiu, ulodziś sobie nowego dzidziusia, a ja będę duzi i będę mocno kopał kamyki ręką i nogą!"

albo

Leo (głaszcząc mnie po buzi): "chciałbym, ziebyś była moją psitulanką!"


Długo też nie wiedziałam o co chodzi z wyrazem Toyota.
Otóż Miś "zjada" pewne przedrostki lub litery - np. literkę s.
Zawsze kiedy pokazywał na parkingu toyotę mówił - "JOTA".
Wszystko stało się jasne, w chwili gdy Leo pokazując na kibel powiedział "ALETA".
Myślał po prostu, że jak ktoś mówi "toyota" to ma na myśli "to (jest) jota", to(jest)aleta".


Różne też nowe zagadnienia Go interesują i pyta:
a co się dzieje jak się kogoś "nabije"? (czyli zabije)
Czy dzidzia w brzuszku ma lornetkę?

lub mówi:

"chciałbym mieć zionę!"

Warsztaty świąteczne w szkole


Dida I Lenonek


Jakiś czasu temu skończyło się kolejny etap...
Ksawek nie znosił jak Leo mówi na Niego Dida, a że Leo uwielbia brata, zawsze Go broni, nawet jeśli musi mnie okłamać, byle ochronić brata przed karą -  szybko nauczył się mówić:
"Kawuś" (nie chce mówić "s" w zdaniach, mimo, że umie), "Kawely", a na siebie mówi już Leoś lub Leonek.
Nie ma Lenonka.





niedziela, 1 stycznia 2017

Prezenty prezenty

Moje dzieci w grudniu są do granic możliwości rozpieszczane i zasypywane prezentami.
Mikołaj rozpoczyna tę listę.
Najpierw w domu, potem w szkole i przedszkolu, potem u dziadków i czasem u jakiejś cioci lub wujka.
Dodatkowo gratisem od babci Krysi dostali kilka a do dziś kilkanaście jak nie kilkadziesiąt przeróżnych maskotek robionych z "resztek" na drutach. Uwielbiają je.
Za jakiś czas wrzucę całą kolekcję - bo doszło wiele fajnych zwierzątek - pająki, ośmiornice, myszy i małe myszki, szczury, Minionek i węże.
Chłopcy z nimi śpią i pomału brakuje miejsca dla dzieci :)



Oraz do "normalnego" prezentu domowego chłopcy otrzymali od świętego Mikołaja list - video prosto z Laponii.


W przedszkolu







W szkole





W domu