:)))))))))))))
Leon zaszczepiony, na
wszystko co się dało.
Tak na marginesie to 2
ostatnich ministrów zdrowia będących pediatrami nie zmieniło nic w kwestii
dostępności szczepionek dla dzieci. Koszty tego wszystkiego są skandalicznie
wysokie!!! Zdaję sobie sprawę, że pewnie minimum 50% „obowiązkowości” szczepień
to przede wszystkim lobby firm farmaceutycznych i ich dobry marketing, ale co? Nie
zaszczepię? A szczepię, dla czystego sumienia i lecą kolejne setki a potem
tysiące.
Dziś kupiłam w super
cenie w najtańszej aptece (dzięki Bogu, że są!) szczepionkę przeciw
rotawirusom- 245 pln. Drugie tyle zapłaciłam w przychodni za szczepionkę (10
szczepów) na pneumokoki i 130 pln za szczepienie podstawowe skojarzone... Tak
więc ponad 600 pln wydane na szczepienia w jednym podejściu. A to oczywiście
nie koniec, bo następne już za 6 tygodni, a te były już drugie.
Pneumokoki z tego co
zrozumiałam są w 4 podejściach, więc łatwo policzyć.
A w ulotkach w
poczekalni same broszury z cytatami rodziców, których dzieci stały się roślinkami,
bo rodzice nie zaszczepili, a to na pneumo, a to na meningokoki...
Ja tym razem poddałam
się sile sugestii ze względu na większe narażenie Leosia na wszystkie syfy tego
świata. Ksawuś był ze mną w domu, nikt nam nic do domu nie przynosił, teraz
przedszkole starszaka zmusiło mnie to obniżenia ryzyka.
A przedszkolak...! nie
obyło sie bez płaczu rano i wycia i powtarzania w kółko „ja nie chcę iść do
przedszkola” ale...
Przyleciałam po Niego
tak jak sie umawialiśmy, po obiedzie. Biegnie Smyk, rzuca się (w sensie bardzo dosłownym)
w moje ramiona, przytulamy się, całujemy itd, idziemy do szafeczki przebrać
buty a mój syn mówi do mnie:
Ksawek: Mamusiu, nie
tak się umawialiśmy, miałaś przyjść po obiadku, ale jak się tloszkę pobawię...
Ja: no to jestem
przecież po obiadku!
K: ..no ale się chciałem
bawić, bo telaś tańczyliśmy!
Ja: yyy, to znaczy, że
za wcześnie przyszłam ???
Ksawek: tak!
Ja: no to jutro przyjdę
później
Ksawek: OK!
:) potem Smyk
powiedział, że pani Zosia-pomoc, której tak się bał, że jest miła i że już ją
lubi, że tańczył, że śpiewał, że poznał nowe dzieci...no i sami widzieliśmy, że
na podwórku się bawił, nie siedział jak ostatnio całe 1,5 godziny na ławeczce –
MIÓD NA MOJE SERCE!
TAK SIĘ CIESZĘ!!!
(mimo, że jak się
ustawiali w pary na podwórku, widziałam, jak pani szarpnęła Go i jego kolegę,
żeby się równo ustawili i zagotowałam, ale skoro Smyk szczęśliwy i zadowolony
to może przesadzam :) )
Oby tak dalej :)
A już za kilka dni
zaczyna się rytmika i angielski, super!