Co za tydzień…
Z ferii zimowych nic
nie było feriami zimowymi.
Poprzedni tydzień był
tygodniem zapalenia oskrzeli u obu chłopców.
Starszak świetnie sobie
poradził z chorobą i szybko doszedł do siebie.
(Inhalacje chłopców trwały non stop w zasadzie to na zmianę od rana do nocy jeden kończył drugi zaczynał, dobrze, że mamy ten nebulizator).
Leo niestety, osłabiony
po poprzednim zapaleniu płuc (praktycznie 3 tygodnie wcześniej! :() nie mógł sobie poradzić z chorobą.
Po podaniu w piątek
tydzień temu antybiotyku zaczęło się źle dziać.
Ja od razu po powrocie
z pracy, kiedy dowiedziałam się od Taty, jaki antybiotyk został przepisany,
wiedziałam, że będzie ciężko….
Gęsty, obrzydliwy z
grudami podawany aż 2 x na dobę po 4 ml – to ogromnie dużo na zmęczony brzuszek
Leonia. No i stało się: biegunki ,wymioty, odmawianie jedzenia i picia,
osłabienie, apatia itd. W niedzielę w nocy Leo dostał ponownie gorączki i miał
duszności.
W poniedziałek usłyszeliśmy
w przychodni znowu ZAPALENIE PŁUC i otrzymaliśmy wybór – szpital albo bolesne
zastrzyki 2 x dziennie rano i wieczorem.
Oczywiście wybrałam
drugą opcję. Na początku ściągałam z łóżka Leo i chodziliśmy na zastrzyki do
ośrodka, ale potem stwierdziłam, że do cholery chyba mogą przychodzić do domu
robić te zastrzyki! No i tak się stało.
Zastrzyki te ogromnie
bolą i promieniują do całej nogi…
Zależy jeszcze kto i
jak je robi, niestety te panie, które przychodziły do domu robiły najboleśniej i
długo, ale Leo jest moim bohaterem absolutnym.
Wspaniałe dziecko. Naprawdę,
myślę, że dorosły zniósłby to gorzej, on jest po prostu cudownie mądry.
Każe się mocno
przytulać, ale rozumie, że to po to, żeby był zdrowy. Płacze i mówi: oking oking
oking (czyli OK., OK., OK.).
Bardzo Go to boli, bo
po zastrzyku dosłownie paraliżuje Mu nóżkę. Szczególnie źle jest po zastrzyku z
lewej strony.
Wczoraj nastąpił
przełom, takie pogodzenie się i oswojenie z sytuacją, że ZIK ZIK jest
konieczne. Leo robił nam cały wieczór zastrzyki. Potem przytulał, całował nas
tak jak my Jego :)
Dziś na kontroli
okazało się, że płuca są czyste osłuchowo, gardło, nosek, uszka – wszystko OK! :)
Z powodu nawrotu
zapalenia płuc zgodziłam się na podawanie zastrzyków jeszcze 2 dni.
Jutro przyjeżdża do nas
znowu inna pielęgniarka ze szpitala Rydygiera z opieki weekendowej.
Mam nadzieję, że będzie
miła o delikatna…
Ja mam dylemat, bo mój
urlop wypoczynkowy (świetny wypoczynek) się dziś kończy, w poniedziałek
powinnam wrócić do pracy, ale lekarka sugerowała, że jeszcze tydzień powinnam
się opiekować Leonkiem…
Tym bardziej, że Leo
stał się przez tą chorobę płaczliwy, wystraszony i spragniony ogromnie mojej
bliskości. Mama, mama, mama, mama, mama, mama i ciągle się do mnie przytula,
każe się nosić, tulić, zaczął żądać smoczka w dzień, co nie zdarzało Mu się od
urodzenia w zasadzie. Leo bardzo mocno przeżywa takie sytuacje. Szpital, w
którym byliśmy z nim prawie 2 tygodnie jak miał 8 miesięcy odcisnęły na Nim
strasznie piętno. Długo się nie mógł pozbierać. On mnie potrzebuje :( a w pracy mam milion najpilniejszych spraw, których nikt
za mnie nie dokończy :(
Ksawery całe ferie
spędził w domu.
W środę ma Bal
Karnawałowy, znowu będzie policjantem :) Strój już jest. W tym
roku mama znalazła wypożyczalnię strojów i bardzo mi się Ksawery podoba w swoim
przebraniu
:)
:)
Ciekawe czy fascynacja
pracą policjanta jest już znacząca w Jego życiu, w sumie, to zawsze chciał być
policjantem.