Moja lista blogów

niedziela, 22 lutego 2015

Rozważania filozoficzne i zakłopotanie (moje)



Podczas kąpieli. Chłopaki zalewają łazienkę chlapiąc dookoła nagle –
Starszak: Mamusiu, czy Ty byś się martwiła gdyby mnie zabił złodziej?
Ja: (zaskoczona pytaniem) złodzieje nie zabijają, złodzieje kradną (chyba próbowałam jakoś sprowadzić rozmowę na inny tor)
K: to kto zabija, policja?
Ja: nie no! Policja ma nas chronić przed złodziejami i mordercami – mordercy zabijają.
K (drąży temat):...no to martwiłabyś się, gdyby mnie zabił morderca?
Ja: Jejku Ksawuniu co Ci takie dziwne myśli chodzą po główce! Ja nie umiałabym żyć bez Ciebie!!!
K: naprawdę? Ale przecież Ty umiesz wszystko, to ja Ci nie jestem potrzebny.
Ja: ALE CIĘ BARDZO KOCHAM I JESTEŚ DLA MNIE NAJWAŻNIEJSZY!!!
K: aha, ja Ciebie też kocham Mamusiu :)

Kilka minut później.
K: Mamusiu, dlaczego Ciebie boli głowa?
Ja: no właśnie nie wiem Kochanie, sama się zastanawiam (bo dziś mnie boli okrutnie i nic nie pomaga)
K: ja już wiem Mamusiu, masz w niej po prostu za dużo myśli. Musisz je skasować!

(..w sumie....coś w tym jest, czyż nie :)?)



poniedziałek, 16 lutego 2015

Luty i wirusy i autobusowe obserwacje



W zasadzie to nic nowego. Dzieci non stop chore. Katary mają jakiś 1,5 miesiąca, kaszlą od miesiąca. Ksawery ma teraz nocne kaszle dusząco napadowe, Leon – rzygające.
Do tego tydzień temu odwiedził nas ponownie „najfajniejszy” z wirusów czyli ostre ropne glutowo śpikowe zapalenie spojówek, WIRUSOWE oczywiście, więc szybciutko po Leonie ropa pojawiła się w moim oku, i w zasadzie jednocześnie w Ksawkowym oczku.
O tyle o ile oczka Leonia mimo zapewnień lekarki, że wyzdrowieją w 3 dni, chorowały 8 dni,  to moje i Ksawusia w zasadzie tylko dzień. Dziwne.
Dziwnie się też dziś czułam, jak jednak postanowiłam iść do pracy, tylko, że bez makijażu.
Taka zawodowa plaża nudystów.
Ferie się zaczęły, ale chyba nic z przywilejów ferii nie będzie nas dotyczyć. Jak zwykle.
Podejść na narty niezliczona ilość.


Ps. Z autobusowych obserwacji:

1)     kierowcy linii 502 są wyselekcjonowanym gatunkiem, który używając specjalnego rodzaju fantazji, włączają w autobusach nawiew gorąca na 30 st.
2)     Linią 502 jeżdżą specjalnie wyselekcjonowani debile, którzy przeciskają się z uroczym „przepraszam” do kolejnego przystanku, tuż po zamknięciu drzwi jeszcze na poprzednim przystanku
3)     Pozory mylą. Dziś mi się zrobiło strasznie, ale to strasznie przykro, jak zobaczyłam małego chłopca w wieku ok 8-10 lat, z chyba mamą. Mama wyglądała niewinnie, słodko i uroczo. Całą drogę z grymasem na twarzy coś tam burczała do chłopca.
Wysiadając zapomniała poinformować dziecko, że wysiada, więc jak chłopiec zobaczył oddalającą się postać szybko wyskoczył z autobusu. Chciał złapać „mamę” za rękę. Złapał. Potem autobus odjechal migały mi słupy i ludzie, kolejny obraz to chłopiec próbuje wcisnąć łapkę z drugiej strony, do prawej ręki ,w końca matka chowa ręce w kieszeni, no to chłopiec wcisna rączkę do kieszenie, na co następuję odepchnięcie chłopca, nieme krzyki i chłopiec zostaje w tyle, a matka leci przodem.
Po powrocie do domu wyściskałam moje łobuzy <3 <3 <3

środa, 4 lutego 2015

W windzie



Wchodzę ze Smykiem do windy.
Śmierdzi.
Dla mnie typowy zapach słodkich perfum pań po 70-ce. Szczerze obrzydliwy.
Smyk wącha.
Ja: śmierdzi tu, co?
Ksawek: noo, czym to śmierdzi?...hmm
Ja: pewnie ktoś miał takie perfumy brzydkie, wiesz
Ksawek: nie nie, mi tu śmierdzi...kościołem!

:D

niedziela, 1 lutego 2015

Głodówki i dręczenie sezon 2015 cz.1




Po weekendzie w domu wszystko mnie boli. Jestem tak zmęczona psychicznie, że już marzę o tym, żeby wstać po 5:00 rano i raźnie dreptać na przystanek do pracy.
Nasz pięciolatek jest niereformowalny i sukcesywnie nas zadręcza do śmierci lub obłędu.
Codziennie, każdego dnia, kilka razy dziennie odbywa się w naszym domu scena pt. „posiłek”.
My nie mamy już na to siły, czasu, pomysłu, więc są walki, krzyki, szantaże, kary i tak w koło Macieju.
A ten albo nie je tydzień albo je, ale teraz już tylko z karmieniem bo „jak mnie nie pokarmisz to nic nie zjem” lub z tysiącem codziennych rytualnych pytań: ile muszę jeszcze zjeść, nie zjem 20 łyżek! Zjem najwyżej 5! Zimne, nie zjem, za gorące, makaron za długi, zupa nie słodka (nadal myli mu się z solą), a jak zjem to dostanę telefon, a jak nie zjem to przez ile nie będę miał radia, a ile mam zjeść, żeby dostać biszkopta, a w przypadku odmówienia karmienia i nałożenia kary w postaci wyproszenia Go do swojego pokoju jest godzinny ring, wybieg dla dzikich zwierząt tj. kopanie w drzwi, ściany, piski, krzyki, bicie we wszystko czym popadnie i to trwa z godzinę. I tak codziennie.
Do kolejnego posiłku.
Gdyby mi się finansowo opłacało, to brałabym nadgodziny w weekendy.